sobota, 15 czerwca 2013

Aktywne Bory przyszły na świat

W czwartek 13-tego z drukarni wyszedł na świat pierwszy numer Aktywnych Borów. Chciałoby się powiedzieć - nareszcie, bo przygotowania trwały sporo czasu. Warto jednak było wykazać się cierpliwością, bo efekt jest bardzo zadowalający.
Zdjęcia, o które baliśmy się najbardziej przy gazetowym papierze, wyszły w druku doskonale. Są wyraźne, nasycone kolorami. I o to chodziło.
Przez ostatnie dwa dni mogliśmy już przekazać pismo czytelnikom. Mieliśmy i mamy w związku z tym całą masę ciekawych spotkań. Dzisiaj dalsza ich część. Okazało się, że ludzie czekali na coś takiego, że takie pismo było potrzebne. Krótko mówiąc pismo zostało przyjęte entuzjastycznie :)


Dawno już nie mieliśmy tyle satysfakcji z dobrze wykonanej pracy co w tym przypadku. Oby tak dalej.
Gazeta jest, choć już teraz raczej była, dostępna w dużych centrach handlowych w Bydgoszczy, w bydgoskich hotelach Słoneczny Młyn i Pod Orłem. Dzisiaj paczki z gazetami wyjeżdżają do Trójmiasta, Poznania i Warszawy. Konsekwentnie tym samym realizujemy nasz plan. Będziemy w dużych miastach tam, gdzie najwięcej jest ludzi. Tam gdzie znajduje się najwięcej potencjalnych turystów, którym powiemy, że w Bory Tucholskie warto przyjechać, a tym którzy już kiedyś tu byli, o Borach przypomnimy.

Często słyszeliśmy w czwartek i piątek słowa - Bory? Jak byłam dzieckiem, to jeździłam tam z tatą! Muszę się znowu wybrać. - Otóż to, jeździmy po świecie, odwiedzamy dalekie kraje, a zapominamy o tym co mamy pod ręką. Będziemy wszystkim o tym przypominać.

Magazyn, wszędzie tam, gdzie się z nim pojawiliśmy, znikał w ekspresowym tempie. Dlatego też zapraszamy do "prenumeraty". Gazeta jest bezpłatna, więc jeśli pokryjecie koszty wysyłki pocztowej, to będziemy Wam ją wysyłać do domu. Zachęcamy do takiej formy czytelnictwa. Możemy, oczywiście, wysyłać jednorazowo wiele gazet, więc możecie nią obdarzyć przy okazji swoich znajomych. 
Zainteresowanych prosimy o kontakt.

Pierwszy numer trafia właśnie do czytelników. Drugi kończymy przygotowywać. Pojawi się w nim tekst o naszym parku narodowym, będzie też o spływach kajakowych, ale tym razem już z wody, z kajaka. Popłyniemy najciekawszym odcinkiem Wdy i Wam o tym opowiemy.
Napiszemy także o dogtrekkingu. Ciekawej i coraz bardziej popularnej formie rekreacji i sportu z psem.
Będzie ciekawie, optymistycznie i kolorowo. I oby jak najdłużej.
Pozdrawiamy.


środa, 5 czerwca 2013

Konno przez Bory Tucholskie

Jazda konna to ogromna przyjemność. Tak twierdzą wszyscy, którzy jej spróbowali.
  
Kontakt z tak wspaniałym zwierzęciem jak koń, już sam w sobie jest dla człowieka niezwykle atrakcyjny.
Koń jest tak różny od wszystkiego z czym mamy do czynienia na co dzień, że wrażeń jakich podczas jazdy konnej doświadczamy, nie da się porównać z czymkolwiek innym. Adrenalina, poczucie jedności z dużym zwierzakiem... Do tego jeśli to wszystko ma miejsce w Borach, to mamy już pełnię szczęścia. Leśne drogi tutaj wyjątkowo sprzyjają wypadom na końskim grzbiecie. W Borach nie ma trudnych, niebezpiecznych dla człowieka i konia tras. Piaszczyste podłoże dróg leśnych sprzyja końskim kopytom. Uroki krajobrazu dostarczają estetycznych wrażeń.

Możemy jechać leśnymi duktami, włóczyć się wzdłuż rzek, czy zapuszczać w cudowne rejony borowiackich łąk. Takie wypady na długo pozostaną w naszej pamięci. 


W Borach Tucholskich znajdziemy sporo ośrodków jeździeckich, w których można zarówno uczyć się jeździectwa od podstaw, jak i doszkolić się w tej niełatwej sztuce, czy wybrać na rajd.
Ponadto organizowane są tutaj bardzo ciekawe warsztaty i kursy, jak choćby jeździectwa naturalnego, czy werkowania kopyt.

Z całą pewnością miłośnicy jazdy konnej i koni znajdą w Borach swoje miejsce.


Zapraszamy także do przeczytania tekstu na o zwierzakach na blogu http://www.syberiada-adventure.blogspot.com/2013/06/zwierze-to-nie-rzecz.html

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Spływy kajakowe


Właśnie ze spływami kajakowymi wiele osób na pewno kojarzy Bory Tucholskie. Nic dziwnego, wszak dwie największe rzeki przepływające przez Bory, są dla kajakarzy wręcz idealne na krótszy, bądź dłuższy spływ.
Brda i Wda zapewniają kajakarzom niezapomniane wrażenia. Kręte koryta i miejscami całkiem wartki nurt oraz liczne przeszkody w postaci kamieni, czy zwalonych drzew tylko dodają atrakcyjności spływom.

Rokrocznie na spływy kajakowe wpadają w Bory tysiące ludzi. Rzeki jednak są długie, więc trudno mówić o jakimś tłoku na nich. Całe szczęście, bowiem jakaż przyjemność może być w przeciskaniu się między hordą kajaków.


Rzeki zapewniają dobrą zabawę zarówno doświadczonym kajakarzom jak i tym dopiero rozpoczynającym swoją przygodę z wodą. Dla bezpieczeństwa warto jednak odpowiednio dla swoich umiejętności wybrać odcinek rzeki, którym się spłynie. Wskazane też dla niektórych osób może się okazać wcześniejsze popróbowanie na spokojniejszej wodzie. Stojącej, czy wolno płynącej. Takie miejsca znaleźć można na jeziorach, czy Zalewie Żurskim.

Na terenie Borów Tucholskich działa sporo firm oferujących wypożyczenie kajaka i pozostałego sprzętu oraz organizację spływów na obu rzekach i większych jeziorach.
Firmy te także zapewniają transport na miejsce rozpoczęcia spływu i z miejsca jego zakończenia. Jest to niezwykle wygodne. Docieramy do siedziby takiej firmy. Zostawiamy tam swój własny samochód i już. Teraz możemy spokojnie rozkoszować się atrakcjami spływu.

W sezonie należy tylko pamiętać o wczesnej rezerwacji terminu, bowiem zainteresowanie spływami jest duże i może okazać się, że w wybranym przez nas terminie nie dostaniemy już kajaka.


Czas trwania spływu może zamknąć się w kilku godzinach spędzonych na wodzie, albo w kilku dniach. Wszystko zależy tylko od naszych chęci i możliwości czasowych.
Na trasie przygotowano wiele miejsc biwakowych, gdzie można rozbić namiot. Można też gdzieniegdzie wynająć pokój.
Większość jednak wybiera to pierwsze rozwiązanie. Pełen wrażeń dzień zakończony przy ognisku, z gwiazdami nad głową i niekończącymi się rozmowami, jest chyba dla turystów najpełniejszym sposobem podróżowania po wodnych szlakach Borów Tucholskich.

Mamy już czerwiec, sezon się rozkręca. Jest coraz cieplej. Z całą pewnością warto urządzić sobie wypad nad wodę z kajakiem w jedno z uroczych miejsc Borów. Choćby tylko na jeden dzień, czy weekend.
 

sobota, 1 czerwca 2013

Kamienne Kręgi

Dzisiaj o atrakcji, której wręcz nie wypada w Borach Tucholskich pominąć. Można nawet pokusić się o żartobliwe stwierdzenie, że być w Borach i nie zobaczyć Kręgów, to tak jakby podczas pobytu w Egipcie nie widzieć piramid :)
No dobra kaliber porównania zbyt duży, ale niech będzie :)

Ten tekst ukaże się także w pierwszym wydaniu Aktywnych Borów, już za kilka dni.



"Kamienne Kręgi

To przesycone aurą tajemniczości miejsce znajduje się 13 kilometrów od Czerska. I powinno być obowiązkowym punktem w planach każdego turysty.

10 kamiennych kręgów kompletnych, 2 częściowe, 29 kurhanów, obszar niemal 17 hektarów. To największy taki obiekt w naszym kraju.

Od zawsze owiane były aurą tajemniczości. Zwłaszcza dawniej, kiedy wiedzę o świecie mocno wiązano z wierzeniami i religią. Przypisywano wtedy kręgom magiczne moce. Widziano w nich zabawki olbrzymów, albo jak niektórzy, zaklęte na skutek klątw w kamienie postaci. Dla wielu były także miejscem spotkań istot z innych wymiarów, duchów, zjaw, wiedźm.
Zrozumienia istoty tego miejsca nie ułatwiała też obecność osobliwego leja tuż obok jednego z kręgów. Krąży do dziś legenda, że lej powstał kiedy stojąca w tym miejscu kaplica, czy kościół, została wciągnięta pod ziemię. Do samego piekła najpewniej. Odtąd w niektórych momentach słychać z wypełnionej wodą dziury odgłosy bijących dzwonów. Ponoć niejeden stracił tam zmysły ze strachu, kiedy w ciemną noc wybrał się do kręgów po kamienie, które zamyślił sobie użyć jako fundament pod swoją chałupę.
Długo wśród okolicznych mieszkańców to miejsce uchodziło za przeklęte.

Naukowcy zajęli się kręgami w Odrach w drugiej połowie XIX wieku. Pierwszymi badaczami byli Wilhelm Stryjkowski i Abraham Lissauer. Przybyli tam w roku 1874. Zniszczyli w trakcie badań wiele jam grobowych i poprzesuwali niektóre kamienie. Określili oni czas powstania kręgów na okres neolitu. To przypuszczenie nie potwierdziło się w późniejszych badaniach.

W 1915 roku pojawił się w Odrach poznański mierniczy i astronom Paul Stephan. Dokonał on dokładnych pomiarów topograficznych, wyrysował mapę terenu z kręgami i kierunkami świata i na tej podstawie wysnuł tezę, że kamienne kręgi były prehistorycznym kalendarzem, gdyż niektóre z nich leżą na osiach wyznaczających dzień letniego i zimowego przesilenia. Mogły zatem służyć swoim twórcom do obserwacji astronomicznych.

W roku 1926 badania kamiennych kręgów w Odrach rozpoczął prof. Józef Kostrzewski, archeolog z Uniwersytetu Poznańskiego, późniejszy odkrywca i badacz Biskupina. To wyniki jego badań obaliły teorię o neolitycznym rodowodzie kręgów. Profesor Kostrzewski ustalił czas powstania tego obiektu na początek naszej ery, co zostało również potwierdzone późniejszymi badaniami.
Mylił się jednak, co do tożsamości budowniczych. Przekonany był bowiem, iż kręgi są dziełem Prasłowian. Co nie jest, jak się później okazało, prawdą.

Od 1940 roku miejscem bardzo mocno interesują się Niemcy. Naziści od początku swego panowania w Niemczech szukali wszędzie, gdzie tylko mogli, pragermańskich korzeni. Nie ominęło to szaleństwo także i kamiennych kręgów w Odrach. Na rozkaz Heinricha Himmlera miejsce zostało ogrodzone, aby spokojnie prowadzić prace wykopaliskowe, które miały udowodnić germańskie pochodzenie tego cmentarzyska. W przyszłości kręgi miały stać się celem pielgrzymek narodu niemieckiego do „germańskiego sanktuarium” jak je nazywali.

Początek lat 60 – tych XX wieku to badania ekipy Uniwersytetu Łódzkiego. Jej pracami kierował dr Jerzy Kmieciński. Dzięki tym badaniom tajemnica kamiennych kręgów w Odrach częściowo została wyjaśniona.
Potwierdzono czas powstania kręgów określony niemal 40 lat wcześniej przez prof. Kostrzewskiego. Jednak wskazano jako budowniczych nie Prasłowian, lecz pochodzących ze Skandynawii Gotów, którzy przybyli w Bory Tucholskie ok. 70 roku naszej ery. I zostawili nam w spadku wiele podobnych, choć już nie tak okazałych cmentarzysk jak to w Odrach, rozsianych po Pomorzu. Goci mieszkali na terenie dzisiejszej Polski przez około 150 lat, a po tym okresie przenieśli się na prawą stronę Wisły, aby następnie stamtąd wyruszyć na tereny dzisiejszej Ukrainy i nad Morze Czarne, a swą wędrówkę ostatecznie zakończyć na półwyspach Apenińskim i Iberyjskim w VI wieku.

O ile obecność Gotów w Borach Tucholskich jest niepodważalna, o tyle już nie ma absolutnej pewności co do tego, że to oni właśnie byli budowniczymi kręgów. Niepodważalnym faktem jest, że uczynili tu sobie cmentarzysko. Wiadomo także, że kręgi były miejscami, w których odbywano wiece, a nawet chowano zmarłych. Ale czy przypadkiem Goci nie wykorzystali do tego celu już istniejących kręgów? Tutaj naukowcy się wciąż spierają. Istnieją bowiem różne teorie. Nie brakuje też hipotez zahaczających już o wiedzę tajemną, kosmologię i tym podobne.. Ale nie może być inaczej skoro nauka nie daje jednoznacznej odpowiedzi.

Bardzo prawdopodobna jest teoria mówiąca, że w czasie kiedy Goci przybyli na te tereny, to zastali tam już istniejące kręgi. I wykorzystali je do swoich celów. Dopuścił taka możliwość nawet ostatni z prowadzących tutaj prace wykopaliskowe naukowców, profesor Tadeusz Grabarczyk, archeolog z Łodzi.
Kto je w takim razie zbudował? Być może ta tajemnica nigdy nie zostanie już odkryta.

Bardzo ciekawe są przypuszczenia zwolenników innych hipotez. Według Leszka Matela, znanego radiestety i autora książek o tematyce psychotronicznej oraz badacza zjawisk paranormalnych, kamienne kręgi mogą być pozostałością po wielkiej i starożytnej religii megalitycznej. Według niego miała ona obejmować większą część ówczesnej Europy, a zwłaszcza tereny dzisiejszej Wielkiej Brytanii, Skandynawii i reszty kontynentu europejskiego z Półwyspem Iberyjskim i niektórymi wyspami Morza Śródziemnego włącznie. Jej wyznawcy czcili Wielką Boginię matkę, bardzo istotny był dla nich też kult zmarłych przodków. Kręgi były ich świętymi miejscami i służyły do różnych obrzędów. Jednym z tych miejsc było słynne Stonehenge.
Czy ta teoria może być prawdziwa? Dlaczego nie?

Wielu ludzi mówi o szczególnej mocy terenu, na którym znajdują się kręgi. W tej kwestii nie ma mowy o dywagacjach. Pomiary dają pełen obraz. Chodzi mianowicie o promieniowanie terenu. Mierzy się je używając do tego celu skali Bovisa określającej promieniowanie ciał fizycznych. Jego wartość to zazwyczaj 10 000 jednostek. Przyjmuje się, że promieniowanie powyżej wartości 50 000 to promieniowanie „boskie”. W Odrach mamy do czynienia ze 120 000 jednostek!
Taka wartość świadczy o wielkim ciśnieniu pod ciekami wodnymi na tym terenie. Ma to ścisły związek z ruchami warstw skorupy ziemskiej, zwłaszcza tymi wodonośnymi. Nie ma w tym niczego magicznego, choć efekty tych zjawisk już jak najbardziej.

Dzięki tak wysokiemu promieniowaniu przebywanie w jego zasięgu może mieć działanie terapeutyczne. Wiele osób zaczyna odczuwać tutaj duży spokój, wycisza się. Ten niemal spokój sprzyja medytacji, podczas których niektórzy widywali tutaj fantastyczne obrazy widzieli zjawy, duchy i inne osobliwe postaci zaklęte w kamienie.
Istnieją także relacje ludzi, którym przebywanie wśród kamiennych kręgów pomogło zwalczyć także choroby ciała.

Kiedyś okoliczni mieszkańcy bali się kręgów. Przerażały ich. Uważali je za miejsca przeklęte i nawiedzane przez siły nieczyste. Ludzie nie pojmowali pozytywnej energii, którą to miejsce emanuje.
Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Masa ludzi przechadza się całymi rodzinami wśród starożytnych kamieni, siada na ławeczkach i stara się jak najbardziej naładować energią kręgów.


Będąc w Borach Tucholskich koniecznie trzeba odwiedzić to miejsce. Poczuć jego magię i tajemnicę. Zwłaszcza w dzisiejszych stechnicyzowanych czasach ma to wielkie znaczenie. Może dzięki kręgom uda nam się choć w minimalnym stopniu poczuć to, co dzięki zdobyczom cywilizacji, dawno już czuć przestaliśmy.
Chyba warto w każdym razie spróbować."